Jeśli mieszkasz w Nowym Jorku to z pewnością jadłeś pieczywo wytwarzane przez Hudson Bread. Jeśli jesteś fanem boksu to na pewno słyszałeś niegdyś o Global Boxing. W dzisiejszej rozmowie chciałbym przedstawić nowojorskiego przedsiębiorcę Mariusza Kołodzieja. Zapraszam do lektury.
MO: Panie Mariuszu, zacznijmy od tego, że jeszcze mieszkając w Polsce studiował Pan na Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, później prawo na UMCS. To były czasy, kiedy na pewno nie każdy mógł sobie pozwolić na wyższą szkołę. W takim razie co było impulsem do podjęcia decyzji o wyjeździe do Ameryki?
MK: To były czasy kiedy każdy marzył o Ameryce. W chwili obecnej podobne zarobki możesz uzyskać nawet w Europie, jednakże w latach 90-tych kiedy wyjechałem to Stany pod kątem finansów były zdecydowanie przed innymi krajami. Początki nie były łatwe, nie miałem tam nikogo, żadnej rodziny, znajomych, byłem tam całkowicie sam. To było naprawdę wielkie wyzwanie, aby poradzić sobie wtedy w USA.
Jaka była Pana pierwsza praca w USA?
Pierwszą moją pracą był warsztat samochodowy, byłem zatrudniony u emigranta z Indii, który prowadził motoryzacyjny biznes. Człowiek na samym początku nie mógł wybrzydzać, wręcz robił wszystko, aby złapać się czegokolwiek, co mogło przynieść utrzymanie. Była to praca załatwiona przez takiego znajomego, którego akurat podczas pobytu w USA poznałem. Nie pracowałem tam długo, bo los się do mnie uśmiechnął i pracę zaproponował mi dobrze znany Polakom Ziggy Rozalski.

Od początku planował Pan swój pobyt w Nowym Jorku i to właśnie tam chciał na stałe zamieszkać?
Po perypetiach osobistych nie planowałem w ogóle osiedlać się w Nowym Jorku, chciałem trochę popracować i pojeździć po Stanach, żeby znaleźć dla siebie idealne miejsce do zamieszkania. Sytuacja się trochę zmieniła, ponieważ zacząłem zauważać, że w NYC jest naprawdę dobra sytuacja do swojego wymarzonego życia w Ameryce. To były lata 90-te, wielki kryzys ekonomiczny, ogromne oprocentowania kredytowe i naprawdę mały odsetek ludzi, których stać było wtedy na kupno domu. Jeśli skupiłeś się mocno na pracy i poświęciłeś czas wolny na pozyskiwanie dodatkowych zarobków to mogłeś się w łatwy sposób wzbogacić. Pojawiało się bardzo dużo licytacji komorniczych na pozajmowane przez banki domy, co oznaczało, że można było skupować domy nawet za 30% ich realnej wartości. Wystarczyło trochę zainwestować w modernizację i mogłeś skupić się na wynajmowaniu takiego domu. Dla osób ze smykałką do biznesu to były naprawdę idealne czasy.
Jaką najmądrzejszą decyzję biznesową podjął Pan w życiu?
Z perspektywy czasu mogę Ci powiedzieć, że większość moich decyzji biznesowych było trafnych. Na tamten moment oczywiście były one podejmowane na ryzyku, z mniejszą odpowiedzialnością, często przypadkowo, jednakże cofając się do tamtych czasów myślę, że wszystko zrobiłem poprawnie. Gdybym zaczynał biznes w obecnych czasach to myślę, że zrobiłbym wszystko dokładnie tak samo.
Jeśli miałby Pan dać receptę na sukces w biznesie, to na czym by ona polegała?
Myślę, że ciągła nauka i wyciąganie dobrych wniosków. Na porządku dziennym widzimy to jak zmieniają się podatki, ustawy, sposoby finansowania, to bardzo ważne, aby być z tymi tematami na bieżąco. Jeśli chcesz być dobrym lekarzem to nie wystarczy skończyć Akademii Medycznej, trzeba się przecież całą karierę dokształcać. To dotyczy tak naprawdę każdej branży. Ważne jest również to, aby nie ufać nieodpowiednim osobom. Jeśli chodzi o biznes stricte w Ameryce to na pewno trzeba poznać mentalność Amerykanów. Znam wiele osób, które próbowało przenieść swoją firmę z Polski, Europy do Stanów i kompletnie sobie z tym nie poradzili. Model biznesowy jest zupełnie inny, tu musisz dealować z ludźmi na co dzień, wiedzieć do kogo się uśmiechnąć, starać się wiedzieć jak najwięcej o osobie z którą chcesz zrobić biznes. Jeśli idziesz na spotkanie biznesowe to dobrze jeśli sporo wiesz o swoim potencjalnym kliencie, to ważne, czy wiesz jakie ma hobby, czy jest żonaty, gdzie pracował wcześniej – takie informacje pomogą Ci złapać wspólny język.
Miał Pan w swoim biznesowym życiu osobę, którą mógłby uznać za swojego mentora?
Głównym mentorem był dla mnie mój adwokat. Znajomy zapoznał mnie z prawnikiem, który zajmował się wszystkimi moimi sprawami przez ponad 5 lat. W okresie kiedy nie miałem pieniędzy pomagał mi bezinteresownie. Zawsze mówił do mnie żartobliwie – synuś jak będziesz miał kiedyś pieniądze to mi zapłacisz. Na razie masz mało, trzymaj, inwestuj. To był naprawdę gość z wysokiej półki w swojej branży. W momencie gdy był senatorem z jego usług korzystał były prezydent Stanów Zjednoczonych – Donald Trump.
Jest Pan właścicielem Hudson Bread – piekarni o której mówi się, że zaopatruje cały Manhattan. Czy Pana biznes wykracza poza Nowy Jork?
Aktualnie dostarczamy pieczywo do wszystkich stanów w Ameryce. Zmieniło się to odkąd wprowadziliśmy mrożony produkt, który pozwala nam na dystrybucję do każdego amerykańskiego miasta. Nasze produkty można znaleźć nawet w największych liniach lotniczych: Lufthansa, Air France, Jetblue, Air Jamaica. Wprowadzenie mrożonego produktu otworzyło nam naprawdę sporo nowych możliwości. Przykładem mogą być firmy, które brały od nas pieczywo w Nowym Jorku, a chciałyby mieć je również np.: w Wirginii, czy innym stanie gdzie mają również swoje oddziały. Właśnie dzięki mrożonemu produktowi mamy możliwość nawiązywać kolejne współprace.

Obserwując Pana media społecznościowe można zauważyć, że wciąż osobiście angażuje się Pan w rozwój firmy. Mam tutaj na myśli podróże po całym świecie związane z branżą piekarniczą. W przypadku tak dużych biznesów, w szczególności po tylu latach prowadzenia firmy, rzadko kiedy właściciel wciąż samodzielnie zdobywa nowe kontrakty.
Podróże kształcą, technologia zmienia się cały czas, automatyka, robotyka – to wszystko rozwija się z dnia na dzień. Jeżeli nie będziesz za tym nadążał to szybko wypadniesz z biznesu. Można oczywiście zlecić to komuś, ale ja podróżując do Belgii czy Austrii do fabryki to wiem co się zmienia, co mogę zrobić, żeby produkcja była lepsza, najzwyczajniej w świecie wiem co robić, aby mój biznes nie tylko nie stanął, ale wciąż się rozwijał. Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale ja wymieniam całe linie produkcyjne co 5 lat, to jest potężne przedsięwzięcie, ogromny koszt, ale nie mogę pozwolić sobie na to, aby być w tyle, mieć wadliwe maszyny, generować straty. Ważne jest również to, aby współpracować z naprawdę dobrymi firmami, które są w stanie zagwarantować Ci poczucie bezpieczeństwa w kwestiach serwisowych. U nas produkcja jest przez całą dobę, 7 dni w tygodniu, a problemy najczęściej pojawiają się 2-3 w nocy, kiedy w teorii wydaje się, że nic nie można zrobić, to jednak przykładowo: w Niemczech na diagnostyce wyskakuje alert, że jest problem z daną maszyną w Hudson Bread w New Jersey i Niemcy logując się do nas odnajdują usterkę. Oczywiście to tylko 1 krok do zażegnania kryzysu, bo ważne jest również to, aby mieć porządnych fachowców – mechaników na miejscu, którzy będą potrafili poradzić sobie z namierzoną w Europie usterką. Gdybym samodzielnie nie podróżował po tych wszystkich fabrykach to na pewno nie byłbym na bieżąco z technologią, która przy takiej skali produkcji jaka jest u nas jest niezwykle ważna.
Był Pan wiele lat promotorem bokserskim, stworzył słynny klub Global Boxing, jednakże wszystko po pewnym czasie wygasło. Czym było spowodowane pożegnanie się z boksem?
Boks od zawsze był dla mnie hobby, ja nie szukałem tam pieniędzy, a jedynie pasji. Będąc finansowo niezależnym mogłem pozwolić sobie na hobby, które nie było dochodowe. Mam z boksem wiele świetnych wspomnień, ale również tych nie do końca najlepszych. Środowisko bokserskie jak dobrze wiesz nie należy do najciekawszych, niektóre spotkania powodowały, ze człowiekowi odechciewało się hobby, które naprawdę uwielbiał. Myślę, że czynnik ludzki przede wszystkim zniechęcił mnie do inwestowania w boks.

Global Boxing zostało wymazane z amerykańskiej mapy, ale jak wiemy pomaga Pan mimo wszystko filii zlokalizowanej w Tarnowie.
Tarnowskie Global Boxing to w zasadzie biznes Aleksandra Maciejowskiego – myślę, że jedna z niewielu osób w aktualnym polskim boksie, która naprawdę robi kapitalną robotę. Aleksander jest świetnym trenerem, ale również człowiekiem, który zna się na biznesie. Dopóki będę mógł to będę wspierał jego projekt bokserski. Na pochwały oczywiście zasługuje jeszcze Andrzej Wasilewski, czyli jak ja to mówię – Ojciec chrzestny zawodowego boksu w Polsce. Pomimo wielu kontrowersyjnych opinii uważam, że polski boks bez Andrzeja nigdy nie miałby tylu tytułów, a wielu zawodników nigdy nie wyszłoby poza polskie podwórko.

Panie Mariuszu, ostatnie pytanie. Emerytura w USA czy w Polsce?
Będę szczery, jeździmy teraz z rodziną po różnych krajach, przede wszystkim po Europie i szukamy swojego miejsca na Ziemi. Chciałbym mieszkać raczej na pewno w Europie, raczej niekoniecznie w Polsce. Zależy nam na tym, aby warunki atmosferyczne były przyjemne, kultura odpowiadała naszej, żeby moje dzieci też miały poczucie bezpieczeństwa, okazję do nauki czegoś nowego. Mówiąc w skrócie – jeszcze nie składamy żadnych deklaracji.
Rozmawiał: Michał Olżyński